
Najwyższa klasa Szczęsnego. Świat widział, jak się zachował
- by Shiloh Dynasty
- 58
Ależ przyjemnie się ogląda, gdy dwóch – przecież nie najmłodszych już – Polaków prowadzi Barcelonę do zwycięstwa i na czoło tabeli. Końcówka była nerwowa, “Barca” grała chaotycznie, ale najważniejsze, że wydarła rywalom cenne zwycięstwo (1:0).
W poniedziałkowy wieczór FC Barcelona stanęła przed szansą powrotu na fotel lidera La Ligi, bo w miniony weekend obaj wielcy rywale z Madrytu pogubili punkty. Hasłem trenera Barcelony na spotkanie z Rayo Vallecano było jedno słowo: koncentracja. Nie spalić się wobec szansy wskoczenia na czoło tabeli. Bo wiadomo, że rywal z przedmieść Madrytu jest drużyną niżej notowaną, ale taką, która już nieraz narobiła Barcelonie kłopotów, a w tym sezonie radzi sobie więcej niż przyzwoicie (6. miejsce w La Lidze).
Właśnie koncentracja była w tym meczu kluczowa, a hasło to świetnie zrealizowali obaj polscy piłkarze Barcelony.
Najpierw Robert Lewandowski nie mógł się pomylić przy rzucie karnym dla gospodarzy (i się nie pomylił), a później swoim najwyższym kunsztem bramkarskim musiał się wykazać Wojciech Szczęsny.
Dlaczego? Bo właśnie owa koncentracja uciekła jego kolegom z drużyny, którzy – prowadząc 1:0 – całkiem niespodziewanie utracili kontrolę nad meczem. Raz za razem na bramkę Barcelony sunęły ataki rywali. Ale najniebezpieczniej zrobiło się w 37. minucie gry, gdy piłkarze Rayo oddali dwa strzały z bliska.
Szczęsny w obu przypadkach pokazał, że refleks jest jego silną stroną. Przy czym ta druga interwencja (rzucenie się pod nogi rywala) była zarówno brawurowa, jak i ryzykowna. Bo gdyby Wojtek się pomylił ani chybi rywale dostaliby rzut karny. Ale Szczęsny się nie pomylił. Był w tym meczu świątynią skupienia. Nie popełnił żadnego, nawet najmniejszego błędu!
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdyby w poniedziałkowy wieczór w bramce Barcelony stał Inaki Pena, to “Blaugrana” tego spotkania by nie wygrała. Bo w tej 37. minucie gry potrzebny był właśnie taki bramkarz jak Szczęsny. Golkiper, który broni w sytuacjach nieoczywistych. Takich, kiedy inni bramkarze byliby bezradni. I pomyśleć, że historia tego sezonu mogła się dla “Dumy Katalonii” potoczyć zupełnie inaczej.
Gdyby 22 września ubiegłego roku, bramkarz Barcelony Marc-Andre ter Stegen nie doznał fatalnej kontuzji w meczu z Villarrealem, Wojciech Szczęsny dziś cieszyłby się spokojnym życiem sportowego emeryta.
Ależ przyjemnie się ogląda, gdy dwóch – przecież nie najmłodszych już – Polaków prowadzi Barcelonę do zwycięstwa i na czoło tabeli. Końcówka była nerwowa, “Barca” grała chaotycznie, ale najważniejsze, że wydarła rywalom cenne zwycięstwo (1:0). W poniedziałkowy wieczór FC Barcelona stanęła przed szansą powrotu na fotel lidera La Ligi, bo w miniony weekend obaj wielcy rywale z…
Ależ przyjemnie się ogląda, gdy dwóch – przecież nie najmłodszych już – Polaków prowadzi Barcelonę do zwycięstwa i na czoło tabeli. Końcówka była nerwowa, “Barca” grała chaotycznie, ale najważniejsze, że wydarła rywalom cenne zwycięstwo (1:0). W poniedziałkowy wieczór FC Barcelona stanęła przed szansą powrotu na fotel lidera La Ligi, bo w miniony weekend obaj wielcy rywale z…