Miesiąc miodowy Legii dawno się skończył

Powiedzmy szczerze, w meczu z taką “kapelą” jak Ordabasy Szymkent – nazwę, która nigdy wcześniej nic nam nie mówiła i już za tydzień nie będziemy jej pamiętać – trzeba było liczyć na szczęście. Legia wygrała 3:2.

Przeciwnicy polskich klubów – poza rywalem Rakowa – nie byli zbyt wymagający, więc oczywiście nie ma sensu popadać w hurraoptymizm. Stąpajmy twardo po ziemi, ale też z drugiej strony nie można nie zauważać, że wszystkie polskie drużyny zameldowały się w komplecie w kolejnej rundzie europejskich pucharów. A Raków zapewnił już sobie nawet udział w fazie grupowej Ligi Konferencji. I to wcale nie musi być ostatnie słowo klubu z Częstochowy.

W najtrudniejszej sytuacji przed meczami rewanżowymi postawiła się Legia, która pojechała na pierwszy mecz do Kazachstanu jak na wycieczkę. Jakaś taka nieskoncentrowana, naiwna i chwilę po przerwie przegrywała tam już 0:2. Choć patrząc na rywali, wydawało się, że przecież nie ma tam z kim przegrywać.

Co prawda drużynie z Warszawy udało się wtedy odrobić straty, ale nawet remis 2:2 był wynikiem wstydliwym. Tracone przez Legię gole były tak kuriozalne, jak jakość transmisji z Kazachstanu, w której obraz przypominał starą taśmę VHS odtwarzaną na magnetowidzie, jakie były na wyposażeniu w co drugim polskim domu, w latach 80. ubiegłego stulecia.

Warto to powiedzieć szczerze: Legii nie wypada grać tak, jak przed tygodniem w Kazachstanie, i nie wypada mieć takich przestojów jak w czwartek na Łazienkowskiej. Ta drużyna już dzisiaj ma ogromne aspiracje i chce być uznawana za zespół z klasą, taki z wyższej półki. I ma ku temu potencjał. Bo Legia została mądrze przebudowana po epoce wielkiej smuty i ciemności, która na Łazienkowską zawitała za schyłkowego Czesława Michniewicza. Wtedy Legii zaglądało w oczy widmo spadku z ligi, dziś to brzmi jak koszmarny sen. Bo w stolicy czekają już na odzyskanie mistrzostwa.

Powiedzmy szczerze, w meczu z taką “kapelą” jak Ordabasy Szymkent – nazwę, która nigdy wcześniej nic nam nie mówiła i już za tydzień nie będziemy jej pamiętać – trzeba było liczyć na szczęście. Legia wygrała 3:2. Przeciwnicy polskich klubów – poza rywalem Rakowa – nie byli zbyt wymagający, więc oczywiście nie ma sensu popadać w hurraoptymizm.…

Powiedzmy szczerze, w meczu z taką “kapelą” jak Ordabasy Szymkent – nazwę, która nigdy wcześniej nic nam nie mówiła i już za tydzień nie będziemy jej pamiętać – trzeba było liczyć na szczęście. Legia wygrała 3:2. Przeciwnicy polskich klubów – poza rywalem Rakowa – nie byli zbyt wymagający, więc oczywiście nie ma sensu popadać w hurraoptymizm.…